-kotka w czasie ataków chowała się pod łóżko-terapeuta polecił zabezpieczyć to miejsce -kotka miała być cały czas ,,na oku", miała się nie izolować
-bardzo korzystnie podziałał na kotkę drugi kot -oaza spokoju i przyjaciel -to niweluje stres
-do terapii dołączył się partner właścicielki kotki, początkowo niezbyt lubił kitę, co mogło być źródłem stresu. facet był muzykiem więc terapeuta zalecił kotu grać muzykę

-oczywiście nie obeszło się bez antydepresantów -widzę, że jest duży opór przed podawaniem tych leków, rodzaj tabu. a przecież pomagają, to okrutne jak przez kulturowe opory ktoś odmawia pomocy zwierzęciu... w przypadku innych leków ludzie rzadko kwestionują zalecenia weta..
-właściciele przez kilka tygodni obserwowali zachowanie kota i prowadzili dziennik kiedy, w jakich sytuacjach, gdzie takie ataki miały miejsce. zauważyli, że najgorzej jest rano, przed daniem kotu jeść. zaczęli więc dawać kotu jeść na noc/wieczór, i starali się wieczorem porządnie kota zmęczyć zabawą, tak by rano poziom energii do rozładowania był mniejszy, i poziom napięcia związany z oczekiwaniem na jedzenie zminimalizować. należy dbać o to by życie takiego kota było spokojne im mniej zmian i niepokojących wydarzeń tym lepiej -ale to już wszyscy wiemy

myślę, że każdy kot w trochę innych sytuacjach może mieć taki ,,odpał" warto prowadzić dziennik , żeby znaleźć jakąś regularność, co powoduje u kota stan napięcia na tyle silny, by wyzwolić atak
-i jeszcze raz -dużo zabawy, tak by energia znajdowała upust w niej a nie w atakach
tej kotce udało się ograniczyć liczbę ataków z 40tu!!! do czterech dziennie. terapeta twierdził, że w czasie takiego ataku kot czuje się atakowany przez własne ciało, tak jakby przez jakiegoś potwora, który z niego wychodzi -straszne i smutne


pozdrawiam

ps kiedyś słyszałam o suchej karmie typu calm -uspokajającej -może to też jest jakiś sposób..