Dobry Człowieku - piszę ten apel z głębi mojego serca, zatrzymaj się, choć na chwileczkę... wysłuchaj proszę mojej historii. Przerwij agonię, która już tak długo trwa i trwa...
Brzdęk. Pękła moja nadzieja, która jest krucha jak lód wczesną wiosną...
Brzdęk. Pękło to, co tak długo budowałem. A więc muszę zacząć od nowa...
Brzdęk. Znowu tak bardzo boli...
Brzdęk. Odgłos otwieranej właśnie kraty, zwiastuje nadejście nowego dnia. Tylko promienie słońca wpadają przez pręty, uf... przyszedł nowy dzień, a z nim nowe nadzieje...
Ten Zły Sen poszedł sobie precz, ale ja dobrze wiem że niedługo wróci, żeby znowu mnie zaatakować, pozbawić złudzeń, marzeń. Po prostu wbić w ziemię i zostawić z potwornym bólem, na które nie ma skutecznego lekarstwa. Nie mogę się przed nim obronić, mogę tylko odliczać cenne minuty do czasu jego "wyjścia", czyli do czasu otwarcia krat mojego metalowego pudełka. Co chwilę zerkam na zegarek, czas tak szybko leci, wiem że mam go coraz mniej, wiem też że niedługo będzie już za późno...
Nie mam nic. Nawet własnego imienia. Tylko ból i koszmary, od których chce się uwolnić.
Ludzie przechodzą obojętnie.
"Uraz kręgosłupa" ciągle to słyszę - ale co to do licha jest? czy to moje imię? czy moja przyszłość wypisana na białej kartce papieru?
Nie. To symbol mojego cierpienia i znak, że mam się poddać. Nie mam najmiejszych szans...
Boję się zamknąć oczy, bo koszmar przeszłości znów da o siebie znać. Wróci z większą siłą i zaatakuje bez ostrzeżenia. Dlatego tak bardzo boję się zasnąć, boję się tych koszmarów, które mnie dręczą. Nie mam nawet do kogo się przytulić, wyżalić i wypłakać w rękaw swetra. A potrzebuję właśnie kogoś takiego. Chcę żeby ktoś mnie utulił i pozwolił spokojnie zasnąć. Szukam ukojenia i choć odrobiny ciepła, bo noce są najgorsze, takie zimne, lodowate, przepełnione pustką - czasami przez kraty widać odbicie księżyca w nowiu i miliony gwiazd świecących na bezchmurnym niebie. Piękny widok, czyż nie? Aż chcę się wracać do tych widoków, bo zdecydowanie przyciągają wzrok swoim czarem. A ja tylko siedzę w kąciku obrócony do ściany i cichutko odliczam sobie minuty, i odliczam, odliczam - czekam aż znów wzejdzie słońce... i znikną ciemności. Nie chcę patrzeć na ciemne niebo, chce żeby znów zaświeciło słońce.
Gdybym mógł cofnąć czas, nie byłoby mnie tutaj. Leżałbym właśnie na kanapie, opatulony ciepłym kocem.
Nie byłoby tego starego pudełka pachnącego smutkiem i tony gazet.
Nie byłoby też potwornego bólu, z którym muszę się codziennie zmierzać. Nie byłoby też... koszmarów.
Ale czasu nie można cofnąć...
Piękny. Srebrny. Jeszcze Anonimowy. Jeszcze... co nie zmienia faktu, że bardzo potrzebuje pomocy.
Weihaiwej pisze:Byłam, widziałam. Kocur trafił do schroniska 12.10., prawdopodobnie po wypadku. Miał uszkodzoną miednicę i złamaną głowę kości udowej. Nie kwalifikował się wtedy do operacji, więc będzie operowany dopiero 10.11., wtedy też zostanie wykastrowany. Jest zdrowy, zaszczepiony, nie dostaje teraz żadnych leków. Czeka na operację, po której jedyne, czego mu trzeba to komfort psychiczny i możliwość poruszania się, dochodzenia do siebie we własnym tempie. Czyli całkiem dobrze!
Jest piękny i - Cameo, tak jak pisałaś - ujmujący. Jego piękne oczy są pełne spokoju i zgody na swój los.
Tak więc trzeba mu domu, w którym będzie mógł dojść do siebie po operacji - nie przewidują konieczności dalszego leczenia, jedynie po operacji antybiotyk i później zdjęcie szwów. Rozmawiałam o tym z oboma lekarzami.
Kocurek dostał imię - Merlin. Przebywa obecnie we Wrocławskim schronisku. Wszystkie zdjęcia można powiększyć.





09.10.10 - Jest cud w postaci DT u ciekawa.swiata! ale nadal potrzebna jest pomoc finansowa dla dzielnego kocurka!

- Kod: Zaznacz cały
[URL=http://tiny.pl/hwww8][IMG]http://img831.imageshack.us/img831/5867/merlin.png[/IMG][/URL]
ciekawa.swiata 15.10.10 pisze:Byliśmy zrobić badania i .... no i nóżka nie wygląda najlepiej, już mówię czego się dowiedzieliśmy. Otóż, cała główka kości udowej jest odłamana i żyje w ciałku Merlina własnym życiem (jest przemieszczona), natomiast szyjka owej kości usadowiła się (niezbyt wygodnie, ale jednak) w panewce stawu biodrowego. To co trzeba z tym zrobić to usunąć odłamaną główkę i pięknie obciąć końcówkę kości, żeby sobie już tak egzystowała. Istnieje ryzyko, że jedna kocia nóżka w związku z tym będzie trochę krótsza, ale może być również tak, że jak "ruszymy" mięśnie (których już właściwie nie ma na nogach) i doprowadzimy je do porządku to kotek wróci do normalnej sprawności, a brak główki kości udowej będzie niezauważalny i dla ludzia i dla kota. Teraz gorsza sprawa... miednica była złamana. Mówię że była, bo już się zrosła, tyle że krzywo... tutaj już sprawa jest raczej przegrana, jest za późno żeby coś działać więc najpewniej zostanie już taką, jaką jest. Kotek pozostanie troszkę przekrzywiony, ale nie powinno mu to sprawiać większych trudności w poruszaniu.


ciekawa.swiata 19.10.10 pisze:Merlinek już w domu! zabieg poszedł pomyślnie. Odłamana główka kości została odnaleziona i usunięta, Merlin ma teraz bardzo gustownego, siedmiomilowego kozaka w kolorze nieba. Miednica, tak jak już wcześniej pisałam, niestety była już pozrastana, więc nie dało się nic z nią zrobić. Kotek już zawsze będzie troszkę krzywy, ale przy jego uroku i charakterze to niewielka cena za życie i zdrowie. Urzekł również lekarzy. Przez 10 najbliższych dni będzie cierpiał z powodu kozaczka, później będzie mógł wracać do dawnej sprawności. Przewiduję, że w ciągu miesiąca już będzie brykał jak za dawnych czasów.
Rozliczenie znajduje się tutaj.