Taka przykra "okoliczność" spotkała dziś Muńkę, (tak sie podobno nazywa), przecudną, wielką tricolorkę, przytarganą przez ukochanego "opiekuna" w worku od kartofli do schroniska.
"Bo wyjeżdzam do Anglii i nie mam co z nią zrobić", to częsty tekst niestety, przypieczętowujący los kotów, szczególnie nieprzystosowanych do schroniska, takich jak olbrzymia, przerażona domowa Muńka. Juz po pięciu minutach w boksie zaczęła parskać, chciała uciekać, czyste przerażenie.
Jest kotką naprawdę przepieknie umaszczoną, choć duża, jest proporcjonalna, ma wielki łepek i cudowne, ogromne oczy. Istne cudo. Nie taki miał być jej los. Czasem boleję nad otwarciem rynku pracy w krajach UE. Może my, Polacy, nie dorośliśmy do odpowiedzialności?







