Mąż tłumaczył się, ze to była chwila... stał przy tej dużej i patrzył, a kot nadbiegł gdzieś z boku. Mówił, ze chyba suka go nie ugryzła, tylko uderzyła łbem.
Popędziliśmy na Śreniawitów do lecznicy. Buziek dostał zastrzyki przeciwkrwotoczne, przeciwbólowe, antybiotyk i jeszcze jakieś. Został na kilka godzin na obserwacji. Jak przyjechaliśmy po niego, to okazało się, że jednak go pogryzła, ale nie było tego widać na zewnątrz (krew leciała, ale ran nie bylo widać), bo .... oderwała mu kłami całe dziąsło od zębów w górnej szczęce i zrobiła kłem dziurę w podniebieniu (dlatego chyba też krew z nosa). Oprócz tego wyrwała mu dolny kieł z kawałkiem ścięgien czy szczęki (niespecjalnie to rozumiem, chociaż dr.wet. rysował to mi na kartce, a mąż dodatkowo później tłumaczył (też jest lekarzem, ale 'ludzkim'). Ząb nie jest wyłamany sam, ale jakby z kawalkiem dolnej szczęki. Weterynarz powiedział, że powinno się to zrosnąć. No i musi przyrosnąć do ząbków oderwane górne dziąsło.
Buzio ma spuchniętą głowę, nos, oczy- wygląda tragicznie i chyba tak się czuje. Chociaż próbuje pompować łapkami futerko na którym teraz leży.
Na razie nie je i nie pije. I weterynarz powiedział, że z tym może być kłopot.
Jutro znowu tam jedziemy, ale tak sobie myslę co dalej? Ani kota, ani psa nie oddam. Do tej pory nie było problemów. Suka bardzo porządnie zachowywała się wobec kota, a nagle... Broniła miski? Zaskoczył ją, bo podbiegł do miski i chciała go nauczyć?
Ja zawsze dawałam jej jedzenie osobno- kot w kuchni z małą suczką, a duża jadła w przedpokoju...
Przepraszam, że taki długi post, ale musiałam. Cały dzień przeplakałam.






