

Jeśli szybko nie znajdę DT - będę musiała oddać go do schroniska





Jestem bezsilna, wyczerpałam wszystkie możliwości pomocy.




A oto jego tragiczna historia:
Zostałam zaalarmowana przez panią Małgosie, że w jej piwnicy już dwa dni okropnie wrzeszczy małe kocię, którego nie jest w stanie wydobyć. Pojechałam. Łapałyśmy przez dwa dni. Po dopadnięciu kociaka okazało sie, że kotków jest dwóch. Jednego zabrała pani Małgosia do siebie, a drugiego jakiś sąsiad miał umieścić u swojej matki.
Zabrał kociaka w moim transporterku i wymienił nazwę ulicy, na którą go zawiezie. Jakaś nadprzyrodzona intuicja kazała mi sprawdzić, co dalej stało sie z kociątkiem i pojechałam tam pod pretekstem odebrania transportera.
Jakimś cudem znalazłam się tam w tak odpowiednim momencie, że widziałam, z którego domu wychodzi ten facet. Powiedział, że kociak nie mógł zostać u matki, bo pies by mu zrobił krzywdę, ale przygarnęła go sąsiadka, parę domów dalej. Odebrałam transporter, ale dalej COŚ nie dawało mi spokoju. Pojechałam z powrotem pod ten dom. Już w samochodzie słyszałam ogromny wrzask, który rozpoznałabym na kilometr. Postanowiłam wejść i zapytać, czy nie potrzeba pomocy w postaci karmy, weta itp.
Zobaczyłam kociątko wciśnięte w róg ogrodu, które już prawie się z niego wydostało, a obok niego dwie małe dziewczynki. Poprosiłam, żeby zawołały mamusię.
To co usłyszałam przerosło wszelkie moje wyobrażenia. Pani powiedziała, że sąsiad przyniósł kociaka i powiedział, że KTOŚ TU ZARAZ PO NIEGO PRZYJDZIE





Jeździłam z potwornie wrzeszczącym kociakiem , nie wiedząc, co mam dalej robić. Przejechałam 120 km przez 4 niedzielne godziny, wykonują rozpaczliwe telefony, odwiedzając po drodze wszystkich, którzy mogliby go przygarnąć. Płakaliśmy razem . Jednak wszyscy odmówili.
Kotek znajduje sie u Wani71 - ma wspaniałą opiekę, ale nie może tam zostać ze względu na sytuację, w jakiej się znajduje. Obiecałam, że go zabiorę. Muszę dotrzymać słowa


Błagam Was, może u kogoś znajdzie się kawałeczek miejsca dla Guziczka
